wtorek, 4 czerwca 2013

Trzy tygodnie później...

To były ciężkie trzy tygodnie... Najpierw począwszy od narodzin, trzy dni intensywnej walki z młodym o kamienie piersią. Walki okupionej moimi łzami i nerwami. Potem nastąpił przełom i zaczęło być coraz lepiej .Na dzień dzisiejszy jest jednak inny problem: najchętniej wogóle by od piersi się nie odczepiał. Najczęściej bardzo szybko po tym jak go do łóżeczka odkładam, reflektuje się że tam mnie nie ma i krzyk. Wszystko by było pięknie gdyby nie to, że nic nie mogę zrobić ani w domu o sobie już nie wspomnę. Dziś sobie uświadomiłam że mu głownie nie o samego cyca chodzi tylko o przytulanie. Bo w moich ramionach nawet smok smakuje ;) Dziś dodatkowo nastąpił przełom: Patryś po raz pierwszy się do mnie uśmiechnął świadomie i to nawet kilka razy!! Ze szczęścia i zaskoczenia aż łzy mi w oczach stanęły. I teraz zaczynam rozumieć te wszystkie znajome, które z taką pasją opowiadały o pierwszych razach swoich pociech. Niby takie małe kroczki, a zarazem tak wielkie...
Poza tym już mamy za sobą pierwsze spacery. Na początku napawały mnie przerażeniem, bo nie wiedziałam czy  dam sobie radę i nie wiadomo jak mały będzie reagował. Na szczęście do tej pory okazuje się idealnym spacerowiczem i 2-3 godzinne spacery właściwie przesypia :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bardzo mi miło że odwiedziłeś/aś mojego bloga. Będzie mi jeszcze milej gdy pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza ;)