piątek, 7 czerwca 2013

Bez wpływu na rzeczywistość

Jutro czeka nas "wielka wyprawa", wybieramy się do mojej przyszłej teściowej, która mieszka ok. 130 km od nas. Nie powiem żebym się z tego cieszyła, ale czego się nie robi dla ukochanego. Nie kręci mnie perspektywa spędzenia tam weekendu chociażby ze względu na maluszka-boję się samej podróży i tego jak on to zniesie. Poza tym sam fakt bycia tam... To nie tak, że jej nie lubię, bo to raczej nie o to chodzi. Po prostu jakoś przebywanie w jej towarzystwie męczy mnie psychicznie i sprawia, że jestem w stanie ciągłego napięcia. Ale to chyba nikt nie lubi nieustannego krytykowania i ingerowania. Częste pytania typu: "Dlaczego tego nie wyrzuciłaś, a to stoi tam a nie tu?"  Również mądrości" musisz zrobić to albo tamto" dodatkowo sprawiają, że nóż w kieszeni się otwiera. Ja rozumiem, że kobieta chce dobrze, ale ja jej nie chodzę po kątach i nie wtrącam się jak sobie żyje. Ale niestety teściowe i mamusie chyba po prostu tak mają...
Tak poza tym chyba przechodzę dzisiaj kryzys i mam solidnego doła. Nie wiem czy to ja jestem złą matką i cały czas robię coś źle, czy po prostu taki urok malucha, ale jest problem żeby pospał w dzień jak człowiek. Nie da się go normalnie do łóżeczka położyć, żeby się zaraz nie obudził. Ja już nie mam sił, bo nie mogę nic nawet koło siebie zrobić żeby nie było przy tym krzyku, a nie potrafię płaczu tak po prostu zignorować i udawać, że tego nie ma. Czuję się z tym taka bezradna i bezsilna...  Wszystko byłoby łatwiejsze, gdyby umiał mówić, ale niestety.Jednak cały czas łudzę się nadzieją, że będzie coraz lepiej jak tylko mały podrośnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bardzo mi miło że odwiedziłeś/aś mojego bloga. Będzie mi jeszcze milej gdy pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza ;)