piątek, 13 września 2013

Rocznicowo

Dzisiaj mija rok od  dnia, kiedy dowiedziałam się, że zostanę mamą. Już wtedy wiedziałam, że życie wywróci się do góry nogami. Co wtedy czułam? Przerażenie, szok, zaskoczenie. Choć od dawna wiedziałam, że jeśli będę miała dzieci-nie będą planowane, było to dla mnie wielkim wstrząsem. 
A zaczęło się od mdłości. Początkowo myślałam, że albo się czymś przytrułam, albo to kac, bo któregoś dnia wypiłam kilka lampek wina. Jednak jakoś ta pierwsza opcja średnio mi pasowała, bo z racji złego samopoczucia prawie nic nie jadłam. Gdy mówiłam o tym Marcinowi, kazał mi zrobić test ciążowy ze śmiechem w głosie. Ja oczywiście odrzucałam tą ewentualność z oburzeniem. Jakoś nierealne mi się wydawało, żebym ja akurat wtedy miała zajść w ciążę. W końcu po tygodniu postanowiłam się zdecydować na test, bo dolegliwości nie ustępowały. Tego dnia nie poszłam do pracy, bo było mi naprawdę niedobrze. Do apteki poszła ze mną koleżanka, z którą wtedy mieszkałam. Gdy wróciłyśmy, od razu zamknęłam się w łazience. Z niecierpliwością przyglądałam się testowej płytce i dosłownie ciemno przed oczami mi się zrobiło, gdy bardzo szybko ujawniły się dwie, doskonale widoczne czerwone kreski. Tak mną zaczęło telepać, że ledwo byłam w stanie utrzymać test i instrukcję obsługi. Koleżanka musiała wziąć ode mnie kartkę, żeby odczytać co to znaczy. Tak naprawdę jeszcze nigdy nie byłam w takim szoku jak wtedy. Również beczałam jak szalona i nie byłam w stanie tego pohamować. Oczywiście od razu zadzwoniłam do Marcina, choć potem żałowałam, że nie powiedziałam mu tego osobiście. Choć niejednokrotnie rozmawialiśmy o tym co by zrobił w takiej sytuacji, brałam pod uwagę najgorszy ze scenariuszy-że się wystraszy i mnie zostawi. Jednak stanął na wysokości zadania. Na wieść, że zostanie tatą, zaczął się strasznie śmiać i powtarzać mi jak bardzo się cieszy. Początkowo myślałam, że nie do końca zrozumiał co do niego mówię, ale okazało się, że rozumie i to doskonale. 
W związku z zaistniałą sytuacją pojechałam do pracy, aby zwolnić się również na następny dzień. Potem udałam się na dworzec i do domu (w tamtym czasie mieszkałam i pracowałam w Warszawie). Gdy dojechałam na miejsce, Marcin czekał na mnie w samochodzie na dworcu. Gdy wsiadłam do środka po prostu mnie przytulił. Choć byłam przerażona i właściwie nie wiedziałam co teraz będzie, byłam również szczęśliwa, że nie zostaję z tym sama.
Dużo czasu potrzebowałam, aby się z tym uporać. ciągle kłębiły się w głowie różne myśli: jak to będzie, czy sobie poradzę, jakie będzie to dziecko. Teraz z perspektywy czasu wiem, że wiele z strachów które mnie wtedy nękały, były zupełnie bezpodstawne. Po prostu najgorszy był ten lęk przed nieznanym...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bardzo mi miło że odwiedziłeś/aś mojego bloga. Będzie mi jeszcze milej gdy pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza ;)