środa, 11 września 2013

Centrum obserwacyjne

Wczoraj dotarło do nas krzesełko do karmienia, które kupiłam przez allegro. Jest to krzesełko firmy Apollo Sun, model Voyager 2013. Może nie było najtańsze, ale przyznam, że jestem zadowolona. Mały chętnie w nim siedzi - gdy go ustawiłam na najwyższej pozycji z zainteresowaniem przyglądał się jak się kręcę po kuchni. Nawet udało mi się w całości zmyć wszystkie naczynia :) Przy okazji rozwiązała się zagadka dlaczego mu nie pasowały wyprawy do kuchni razem ze mną- po prostu była to obserwacja na zbyt niskim poziomie :D Krzesełko rozkłada się prawie na płasko i do tego można rozłożyć fajnie podnóżek, dzięki czemu mój szkrabek wygodnie sobie siedzi jak na normalnym leżaczku. Również dobrą sprawą są 4 kółeczka, co nie we wszystkich sprzętach tego typu jest - w ten sposób nie muszę ciągać krzesełka w rękach, tylko wsadzam małego i wożę go bez wysiłku po całym domu. I właściwie najważniejsza rzecz, która właściwie do samego końca sprawiała mi problem przy wyborze-tapicerka. Wahałam się strasznie między obiciem materiałowym i ceratkowym. Po długim namyśle zdecydowałam się na to pierwsze i przyznam, że jestem pod wrażeniem. Dziś specjalnie aby móc przetestować to, jak się nasze cudeńko czyści, postanowiłam dać małemu marchewkę- byłam pewna, że się ubrudzi. I faktycznie nie obyło się bez plam na krzesełku. Wystarczyło jednak delikatnie przetrzeć wilgotną chusteczką i po sprawie :) Jedna plamka była nawet nieco przyschnięta bo nie zauważyłam wcześniej i również nie pozostał po niej żaden ślad.
Jeśli chodzi o jedzenie, można powiedzieć, że zrobiliśmy postęp. Patrysio jadł już także jabłuszko i chyba nawet mu smakowało. Dzisiaj jednak coś nie miał ochoty na smakołyki. Z rana próbując dać mu marchewkę, strasznie kaprysił i kręcił głową, więc mu odpuściłam. Potem wybraliśmy się na wyprawę do mojej koleżanki, która ma 2 miesiące starszego synka, Piotrusia. Strasznie fajny z niego dziubek. Byłam pod wrażeniem jak już pięknie raczkować potrafi - aż nie mogę się doczekać, aż mój też tak będzie umiał, ale wiem, że wszystko w swoim czasie. W drodze do domu oczywiście zrobiliśmy nalot na Biedronkę. Były fajne promocje z maluszkowymi rzeczami, tak więc zakupiłam cudną podusię z Kłapouszkiem, duży karton pieluch Dada (właściwie tylko ich używamy, bo są naprawdę ok, chodź ostatnio skusiłam się również na paczkę Pampersów) oraz kilka słoiczków z deserkami. Właściwie mam już ich taką kolekcję, że naprawdę nie wiem kiedy Pysio to zje :) Chociaż nie będę się bała, że mi zabraknie :D Gdy wróciliśmy do domu, podjęłam ponowną próbę podania marchewki. Tym razem mały jak załapał o co chodzi to tak zaczął wciągać tą marchewkę, aż się zakrztusił. Przynajmniej wiem, że nie ma co od razu rezygnować i czasami trzeba zrobić kilka podejść do tematu, aby osiągnąć sukces :D










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bardzo mi miło że odwiedziłeś/aś mojego bloga. Będzie mi jeszcze milej gdy pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza ;)