środa, 21 sierpnia 2013

Na speedzie

Od wczoraj mam wrażenie jakby mój szkrab był na speedzie lub coś w tym stylu. Coś mu się w tą malutką główkę wbiło, że on spać w dzień nie będzie. Tak więc wczoraj przespał łącznie może z pół godziny a dziś jakoś nie wiele więcej. A co robił w tym czasie gdy nie spał? Właściwie wszystko. Albo się rozglądał, albo urządzał sobie dyskusje-jak nie ze mną to z jakimiś przedmiotami w zasięgu jego wzroku albo maltretował swoje zabawki. Muszę przyznać, że w tym wszystkim był naprawdę pocieszny. Więc w czym tkwi problem? A w tym, że we wszystkich tych swoich aktywnościach upominał się o mnie. Gdy zauważał, że mnie nie ma gdzieś obok, zaczynał marudzić i płakać. Niestety, ale za każdym razem kiedy widzę w jego oczkach łzy, pęka mi serce. Tak więc chcąc, nie chcąc, byłam towarzyszką jego zabaw, które są naprawdę fajne. Choć znów jestem totalnie wypompowana, jestem szczęśliwa. Radość rozpiera mnie od środka za każdym razem kiedy widzę jak się uśmiecha, a robi to bardzo często: kiedy pojawiam się przy nim po chwili nieobecności, kiedy spojrzę na niego, gdy on się we mnie wpatruje, kiedy zaczynam z nim rozmawiać i wygłupiać się... Takie przykłady mogłabym mnożyć w nieskończoność. Dzisiaj na przykład tak się bawiliśmy przed kąpielą, że nawet się śmiał na głos. Wystarczyło go trochę pokąsać w szyjkę, stópki i po boczkach. Strasznie mu się spodobała nowa zabawa: ja leżę na plecach, podkulam nogi i kładę go na brzuszku na łydkach i podnoszę tak nogi do góry. Fascynowało go, że mama raz jest bliżej, raz dalej. Tak się biedny zmęczył, że karmienie po kąpieli trwało ok. 15 min. tylko. Jednego cycka wszamał, a drugim się tylko dobił. Chyba częściej będę musiała go tak "męczyć" . Swoją drogą taka zabawa to i dla mnie super aktywność, na którą nigdy bym się nie zmobilizowała wcześniej. Teraz z kolei siedzę i okupuję kompa przed snem i stwierdzam, że coś jest mi za spokojnie. Już tęsknię za kolejnym dniem kiedy będziemy mogli razem się powygłupiać.

Tak wogóle w ostatnim czasie stwierdziłam, że macierzyństwo działa na mnie zbawiennie pod jeszcze jednym aspektem. Do tej pory cierpiałam na stany depresyjne od wielu lat. Naprawdę miałam już dosyć  swojej egzystencji i bardzo miałam ochotę ze sobą skończyć. Kiedyś nawet próbowałam, ale się nie udało. Czułam się bez wartości i nikomu nie potrzebna. Teraz jednak jest inaczej. Choć niekiedy naprawdę jestem na coś zła lub nie mam po prostu humoru, wystarczy, że spojrzę na mojego Skarba. Gdy wpatruje się we mnie tymi swoimi błękitnymi oczami i czeka na moje słowo lub gest, wszystko co złe się oddala. Sama się wtedy mimowolnie uśmiecham. Poza tym teraz mam dla kogo żyć. Mam poczucie, że dla Niego nikt nie jest tak ważny jak ja. A ja z kolei mam cel, żeby uczynić Go tak szczęśliwym jak ja nigdy nie byłam...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bardzo mi miło że odwiedziłeś/aś mojego bloga. Będzie mi jeszcze milej gdy pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza ;)